– Lovely weather, isn’t it?
chlas chlas chlas
– Very nice, not to warm …
chlas chlas chlas
– It takes only couple of minutes, you know …
chlas chlas chlas
– … and a nice, hot pan.
W piątek trzynastego byliśmy już w Irlandii. Rzeźnik rodzinny (family butcher, leję z tego każdorazowo) ze Scarlet St. odkroił nam dwa kawałki steka, rozkwasił je trochę tłuczkiem i podał nam nie używając rękawiczek. Rozmawiamy z ludźmi o pogodzie, wcześniej sąsiadka krzyknęła nam z samochodu „it’s good to see light in the house”, więc jesteśmy w domu. Zaledwie kilka godzin po przylocie i zjedzonym obiedzie zapakowaliśmy się do naszej toyoty i wywędrowaliśmy na południowy-zachód. Miło było obudzić się następnego poranka pod takim widokiem:

Mieliśmy też plany. Była w nich góra Brandona, Cnoc Bréanainn, ze swoim pielgrzymkowym, pobożnym anturażem. W Irlandii trwa susza, nie wolno używać wody do podlewania ogródków, trawa płowieje, byłam przekonana, że pogoda będzie świetna, moja zasapana krwawica zostanie nagrodzona widokami i posnuję Ci jakiś wątek na temat irlandzkich legend. Niestety, czubki siedziały w chmurach. Czubki siedziały w chmurach. Ładne zdanie. Tu widzisz nasz zjazd z punktu widokowego na którym nie było widoków:

Chodzenie w chmurze może być swego rodzaju atrakcją, ale już wchodzenie w chmurze na górę nieszczególnie, jest niebezpieczne i pozbawione walorów widowiskowych – nawet gdy spadniesz, nikt nie będzie miał okazji tego podziwiać.
Zamiast góry był obiad i spacer po Dingle, An Daingean. Dopiero po wyjeździe z miasta dowiedziałam się, że w zatoce często pływa delfin o imieniu Fungie, który chętnie zaczepia ludzi. Może jeszcze kiedyś go zobaczymy. Ciekawska chmura zeszła za nami do Dingle i kiedy wyszliśmy po obiadzie w The Boat Yard Restaurant mżawka pochłonęła już port.

W niedzielę z kolei poszliśmy na spacer wzdłuż klifów Ballybunion, Baile an Bhuinneánaigh. Miasteczko ma podobno pierwszy na świecie pomnik Billa Clintona, ale dla nas bardziej interesujące były widoki takie jak ten:

Skała z dziurką … nazywa się The Virgin Rock. Pierwszy raz byliśmy tutaj z Kraciastym na Sylwestra. Wymyśliliśmy sobie nawet, że o północy na ten nowy rok 2018 stukniemy się przy klifach ciepłym płynem z termosu. Rzecz dość wykonalna, pół godziny przed dwunastą ruszyliśmy z Listowel w kierunku wybrzeża, początkowo niezrażeni, że wiatr przybierał na sile z każdym kilometrem. Gdy wysiedliśmy z samochodu, podmuch zatykał buzie i zrywał kurtki, pod nami w ciemności ryczał niewidzialny Atlantyk. Kontemplacja oceanu zabrała nam chyba mniej niż trzydzieści sekund, wpakowaliśmy się szybciutko do autka, postawiliśmy je w bezpieczniejszym miejscu i w środku samochodu lekko poszturchiwanego przez oddech oceanu życzyliśmy sobie dobre rzeczy w świetle lampki:

Tak było.
Ta przestrzeń już zawsze będzie mi się kojarzyła z Tobą.
Wzdłuż klifów fruwają mewy wykorzystujące prądy powietrzne, śmigają nie poruszając skrzydłami jakby chciała któraś krzyknąć whoosh whoosh, a druga jej odpowiedzieć nnneeaoowww nnneeaoowww …

A poza tym są krowy, ponieważ tam, gdzie ładne widoki, są również krowy – taka jest kolej rzeczy. Nie sądziłam, że krowy właśnie tak śpią:

Po spacerze wybrzeżem w Ballybunnion pojechaliśmy wyżej zachęceni przez mapę obietnicami zamku i opactwa. Zamek Carrigafoyle jak najbardziej się odnalazł. Jedna z najznamienitszych fortec swoich czasów, Carraig an Phoill, zdobyta przez wojska Elżbiety I Tudor w Wielkanoc 1580 roku … przepiękna ruina … skolonizowana przez jaskółki, otoczona płyciznami rzeki Shannon i mgłą.

Weszliśmy po schodach na górne, pozbawione dachu piętro, żeby podziwiać okolicę. Z widokiem i dźwiękami wydawanymi przez jaskółki współgrał deszcz, który nasilił się, gdy tylko wyszliśmy ze schronienia. Zawsze zastanawiałam się, czy taka aura w zestawieniu z surowym kamieniem nie nastrajała ówczesnych mieszkańców do stanu melancholii. Takie budynki kojarzą mi się z ekranizacją „Imienia róży” Umberto Eco i poczuciem, że gdzieś w tych korytarzach czai się człowiecza karłowatość, małoduszność, pospolita głupota ubrana w świętojebliwość. O ile, moim zdaniem, jest lepiej teraz – w czasach światła, kawy, internetu i bezbożnej miłości 🙂
Historię dzieli z zamkiem franciszkańskie XV-wieczne opactwo Lislaughtin, odległe o kilka km na wschód. Ono też zostało napadnięte i zburzone w tym samym czasie co Strażnik rzeki Shannon, jak nazywano zamek Carrigafoyle. Widzieliśmy już bardziej monumentalne ruiny i te były trochę zawodem, a kontener na odpadki przy wejściu na cmentarz nie polepszał widoków. Wydał mi się interesujący fakt, że spoczywa tu jeden z Czarnych Rycerzy … bo tak brzmiał dziedziczny tytuł noszony przez członków normańskiej rodziny FitzGeraldów, z których ostatni zmarł w 2011 roku.

Jak widzisz, niedziela była całkiem niezłym dniem – zakończyliśmy naszą samochodową wędrówkę w miłej jadłodajni w Listowel, Gapo’s Restaurant. Niewielkie miejsce, które chcę zapamiętać ze względu na krótkie i smaczne menu.
Wracając w poniedziałek na wschód zatrzymaliśmy się w Mallow w hrabstwie Cork. Ścieżka spacerowa nad rzeką Munster Blackwater, An Abha Mhór, była bardzo malownicza, sama rzeka skojarzyła mi się z dolnośląskim Bobrem:

Ciemna, szumiąca woda i dziki krajobraz kilka metrów od ludzkich siedzib … bardzo zaskakujący spacer, tym razem już nie z Kraciastym, ale z moją gospodynią i małym pieskiem z wyłupiastymi oczami. Przypuszczam, że tereny zalewowe trzymają deweloperów z dala od wody, która corocznie podgryza strome skarpy i podtapia ścieżki. 1% obywateli miasta stanowią an lucht siúil, irlandzcy trawelersi, i to prawdopodobnie ich konie mogliśmy dostrzec z daleka na obrzeżach miasta. Zaciekawili mnie ci ludzie. Nie umiem ich rozpoznać tak po prostu, wiem tylko, że hodują konie, nie są spokrewnieni z Romami (chociaż takie porównanie może się samo narzucać) i niektórzy mówią własnym językiem shelta (lub the cant) – językiem mieszanym irlandzkiego z angielskim. Kilkakrotnie już słyszałam kiepskie opinie na temat trawelersów (lub inaczej knackersów – częściej używana nazwa, ale mająca negatywne konotacje) z ust Polaków. Mentalne podróże w poszukiwaniu Tego Gorszego są niestety nadal pospolitsze w narodzie niż umiłowanie filozofii renesansowej.
Powróciliśmy o piątej rano i oto jesteśmy. Odkryłam, że sąsiadka podczas naszej nieobecności skosiła nam trawnik, przed domem i za domem. Jeśli uważasz, że jest mi za dobrze, powiem Ci, że stresuję się szukaniem pracy. Jest to bardzo niemiłe uczucie bycia nie do końca niezbędnym. Wiem, że minie, ale teraz tak jest. W każdym razie wieczne wakacje zostają na chwilę zastopowane, a w ramach relaksu będę grzebała w książkach.
Jesteś przesądny?
Zamek z wychodkiem czy mieszkanie z prysznicem i dostępem do sieci?
A może masz swojego rodzinnego rzeźnika?
Rodzinny rzeźnik… padłam! 😉
Tak… przepiękne rejony które mam nadzieję kiedyś zobaczyć na własne oczy:)
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dlatego podaję namiary, gdzie i jak. Lądujesz w IE, bierzesz post, czytasz, idziesz, robisz foty i piszesz jaka tym razem była pogoda 😀
Pozdrawiam znad talerza gulaszu Kraciastego.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
PIekne widoki 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To prawda.
Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubienie
Krajobraz tyle (po)wciągający, co upiorny. Brak mi w nim miejsca na schronienie się przed…nie wiem dokładnie, ale czułabym się ciągle jak na patelni. No, chyba, że w zaroślach Munster Blackwater, ale to jeszcze bardziej upiorne 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jak to brak miejsca do schronienia się? Ot, przycupnęłam w małym domku nad morzem i codziennie budzę się do „dzień dobry, kochanie”. Mamy tu zapasy herbaty i kawy oraz sąsiadkę, która skosi trawnik, jeśli trzeba 😀
PolubieniePolubienie
To poproszę o dowód w postaci fotografii 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Spryciula 😀 Chcesz mi podebrać sąsiadkę?
PolubieniePolubienie
No dobra: Ty weź sąsiadkę, ja zajmę się sąsiadem 😉
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Judżinem? On ma z 90 lat. Jesteś pewna?
PolubieniePolubienie
Czyżbyś dyskryminowała ludzi ze względu na wiek?!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ależ skąd, tylko musisz wiedzieć, że on ma wolny rozruch 🙂
PolubieniePolubienie
A Ty skąd to wiesz, hę? 😉
Spokojnej nocy, Świechno.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Z okna widzę jak „żwawo” kosi swój trawnik. To nic trudnego. Dobrej, bezpiecznej nocy 🙂
PolubieniePolubienie
Ja nie mam ulubionego rzeźnika, mój mąż owszem…
U nas nastała pora deszczowa, leje trzeci dzień!
Zaprosiłam Cię do blogowej zabawy, regulamin znajdziesz u mnie:-)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
U nas nie za bardzo leje i to niedobrze podobno.
Dziękuję za zaproszenie, przeczytałam posta i trochę nie za bardzo zrozumiałam, gdzie mam pytania zadawać i jakie, ale ten … dzięki 🙂
PolubieniePolubienie
Wiecznie zielona Irlandia i susza?- kłóci się 😉
Widoki piękne, ja lubię patrzeć jak góry „parują”- mityczne zjawisko.
No to życzę powodzenia w poszukiwaniach!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To prawda, coś tu jest nie teges 🙂
Widoki z jednej strony nieco upiorne, z drugiej mityczne. Mimo wszystko u nas lato, jest dość ciepło i można pospacerować nawet w deszczu (jeśli będzie).
Dziękuje 😀
PolubieniePolubienie
O matko, kiedy Ty to wszystko obejrzałaś?! Co prawda nie ma piękniejszego kraju niż Polska (no dobra, przesadzam 🙂 ) ale w Irlandii tez jest pięknie. Ty chodziłaś w chmurze a mi zarzuca się że bujam w obłokach 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To były zaledwie 3-4 dni, głównie w podróży. Teraz pędzimy żywot bardziej osiadły 🙂
Tutaj łatwo chodzić w chmurze, bo chmurki ciekawskie i nisko schodzą do ludzi.
Bujaj dalej, nic to nikomu nie szkodzi, jeśli robi się to na trzeźwo.
PolubieniePolubienie
Pewnie że tak, dobrze od czasu do czasu pobujać w chmurach 🙂 Miłego dnia 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie martw się pracą! Krajobraz naprawdę piękny. Masz szczęście. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
[…] zmieniło i wszystko można ściągnąć z sieci. Szukaliśmy Davida Bowie z lat 70-tych – od wyjazdu do Kerry robiąc z rana pierwszą herbatę nucę „Space oddity”, „Life on Mars?” […]
PolubieniePolubienie
[…] nad rzeką Blackwater. Czarna Woda opływająca Kells nie ma nic wspólnego z Blackwater płynącą przez Mallow, zresztą naliczyłam w Irlandii z osiem czarnych wód. Zanim przekroczyliśmy most, zauważyliśmy […]
PolubieniePolubienie