
Wrocławski Rynek, 20 grudnia 2014.
Moje pierwsze pieczone kasztany jadłam właśnie w tym miejscu. Zresztą początkowo to kasztany miały się pojawić jako wspomnienie jarmarku bożonarodzeniowego we Wrocławiu. Niewyraźne „kasztany w półmroku”, otoczone wspomnieniem ciepła, chociaż zdjęcie było uwiecznieniem momentu pracowniczego AD 2012 – miałam wówczas pod nadzorem kilka latorośli, które wczesnym wieczorem biegały od straganu do straganu jak kot z pęcherzem. Śniegu było brak, ale chłód dawał się we znaki. I wtedy uśmiechnęła się do mnie skromna pani ze straganu kultowego baru Vega, która zastrzegła sobie, żeby jej zdjęć nie publikować, więc nigdy nie opublikowałam. Naokoło niej wszystko parowało dobrocią, rozgrzałam się jej najlepszą na świecie zupą dyniową podawaną exclusive w plastikowej miseczce. Naokoło mrugały światełka, dymiły stragany z jedzeniem i napitkiem, rękodzieło mieszało się z plastikową tandetą. Tak jest co roku, tak było i cztery lata temu, gdy namówiłam na jarmark moich rodziców. Wiał porywisty wiatr, śniegu ponownie brak, rozkładano już scenę na koncert noworoczny … niestety straganiku z zupą dyniową nie znalazłam, były za to drogowskazy w rodzaju „czy próbowałeś już starej kurwicy?”, ten sam kowal, co zawsze rozłożony ze swoim biznesem kowalskim, grillowane oscypki, których spróbowaliśmy z tatą i inne pierogowo-kiełbaskowe konsumpcje uskutecznione przez naszą trójkę w metafizycznym skupieniu podszytym słuszną radością. Ciągnie się wtedy nosem z zadowoleniem, puszcza ustami kłęby pary … ktoś by mógł powiedzieć dusza, ale w takim razie ma go i kubek grzańca, który tłumaczy sens rękawiczek bez palców … policzki nam czerwieniały i oczy wilgły. Chłód jest obowiązkowym uczestnikiem jarmarcznego wydarzenia, bez niego skupiska ludzkie wokół straganów z jedzeniem byłyby pozbawione elementu pierwotności … jeszcze jeden hipermarket, tyle, że pod chmurką. Pomiędzy straganami na szczudłach przeszli kolędnicy, były i diabły, była kostucha z którą zmierzyłam się wzrokiem. Nasz dzielny, mały samochód czekał pod archiwum państwowym, zajrzeliśmy na moment na Stare Jatki, tam gdzie stoi jeden z niewielu pomników, które się należały, pomnik Ku Czci Zwierząt Rzeźnych … zazwyczaj tak robimy, gdy jest nam po drodze: zaglądamy za winkiel, żeby dotknąć świńskiego ucha lub koziego rogu. Miasto wracając do tradycji jarmarcznych dostarczyło mi przeżyć obecności tu i teraz, które teraz mogę przywołać. Nie ma nic lepszego niż być razem, jeść, pić, rozglądać się, uczestniczyć w życiu …
Gdy to piszę przyszedł do nas list z Polski z opłatkiem, życzeniami i skromną książką Szczepaniaka o Wleniu. Autora już kiedyś na blogu cytowałam, a niespodziewany prezent oznacza pewnie, że do tematów poruszanych przez niego powrócę. Jarmark wrocławski zaczęty, więc jeśli przechodziłeś obok, napisz mi jak tam się wszyscy mają. A może byłeś w równie przyjemnym miejscu gdzieś bliżej Twojego u siebie? U mnie w środku nastrój świąteczny w pełni, aż czuję potrzebę pogadania z Kraciastym i wyjaśnienia społeczeństwu czy/jak ateiści świętują. Będzie dyjalog. A Ty, co myślisz? Powinnam być miła, gdy złożysz mi życzenia? 😀
Czasem tęsknię. Ale tak to już jest … gdy ma się dobre życie tęskni się za określonymi rzeczami, nie za wydumanymi sprawami, które nigdy się nie zdarzyły. I to jest zasadnicza różnica, to jest właśnie szczęście.
U mnie nigdzie w pobliżu się takich jarmarków nie organizuje,a szkoda…Nawet pieczonych kasztanów w życiu nie jadłem… Co do nastroju świątecznego, to z tego co widzę przeglądając wasze blogi, tylko mnie łapie świąteczny dołek… Im bliżej świąt tym większą mam chandrę… Co do samego zdjęcia… Hmmmmmm, nie chciał bym czegoś takiego napotkać idąc w nocy przez park…. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Orszak kolędników był świetny, a Kostucha, jak to ona … spędza czas na szukaniu przyjaciół.
Dlaczego mieć z powodu świąt dołek? Tym bardziej, że należałoby się tego raczej spodziewać u niewierzącego, a Ty raczej odwrotnie. Mnie boże narodzenie kojarzy się bardzo przyjemnie, bo rodzinkę mam małą, ale bardzo fajną i szkoda mi, że nie będę z nimi w polskim domu. Lubię spędzać czas na nicnierobieniu … a tak u nas święta zazwyczaj wyglądały – jedzenie i gadanie, tv, czytanie, patrzenie na koty, specery z tatą … dobry czas.
PolubieniePolubienie
A ja nie mam bardzo fajnej rodzinki, a do tego mam sporo zmartwień, więc trudno się cieszyć…
PolubieniePolubienie
Święta są właśnie po to, żeby z trybu codzienności przejść na inny, niezwykły, i zawiesić myślenie o przykrych sprawach, odłożyć ja na później.
A to o Twojej rodzince nie pasuje mi do Twojej deklaracji, że „rodzina ponad wszystko”. Co robisz w święta?
PolubieniePolubienie
Wolała byś nie wiedzieć jakie mam plany na święta 🙂 Nie chcę znów czytać o alkoholizmie 🙂 Nie mówię o całej rodzinie, głównie żywot zatruwa mi ta z którą mam wspólnych rodziców i jej mąż…
PolubieniePolubienie
Czytanie o alkoholizmie nie ma znaczenia, ja też czytam o alkoholizmie. Chodzi o to, żeby w nim nie być 🙂
Naprawdę nie umiesz zrobić planów o których da się komuś opowiedzieć … ? Chociażby po to, żeby dać się poznać z dobrej strony, może znaleźć partnerkę …
PolubieniePolubienie
Jakich planów? Na trzy świąteczne dni? Filmy,alkohol i żarcie-takie mam plany na święta…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Trzy nie trzy … zdarza mi się robić plan na jeden dzień. Jedzenie to świetna sprawa, jeśli wcześniej zrobiło się lub kupiło coś, co nam podchodzi. Filmy i owszem. Alkoholu u nas na świętach mało, po lampce wina i tyle, ale to już wiesz.
PolubieniePolubienie
Ja za winem nie przepadam,ale mam za to moją ulubioną wódencję która umili mi ten czas 🙂
PolubieniePolubienie
Wiem, wiem, w pracy pijesz, bo pracujesz, w domu pijesz, bo odpoczywasz. Smutne to, ale nic mi do tego.
PolubieniePolubienie
Od blisko dwóch tygodni nawet piwa nie powąchałem i jakoś mnie to nie smuci 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Każdy świętuje jak chce, zresztą TE święta chyba dawno już przestały być typowo religijnymi…
U nas takich jarmarków raczej nie ma, czasami trafiamy w Poznaniu na podobne stoiska, dopiero co był konkurs rzeźb lodowych, ale jednodniowy, bo mrozu brak…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Hm, a czytam, że w Poznaniu też coś takiego jest. Nie wiem czy to tak samo jak na Dolnym Śląsku … w grudniu na obszarze Rynku i Placu Solnego są wystawione drewniane stragany i można w nich kupić nie tylko rzeczy okołoświąteczne i prezenty, ale np. produkty regionalne, rękodzieła, dewocjonalia, cuda wianki. Jest miejsce, gdzie dzieci mogą posłuchać bajek, czasami wpadają kolędnicy, ludzie jedzą grillowane kiełbaski i co tam jeszcze, piją grzane piwo i wino. Co roku sa produkowane świąteczne wrocławskie kubeczki do grzańca. Stragany śmigają już w czasie dnia, ale najbardziej to wszystko podoba mi się po zmroku, czuje się magię (tak, użyłam wyświechtanego słowa, jest ono tutaj uzasadnione 😉 ). Plan jarmarku jest tutaj: http://www.jarmarkbozonarodzeniowy.com/plan-jarmarku
Nie wiem jak u innych, mnie bawią takie rzeczy 🙂
PolubieniePolubienie
Ja też lubię, nawet to wyświechtane słowo MAGIA…
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ta „stara kurwica”, do której zapraszano, przypomniała mi scenę, gdy któraś z gospodyń wiejskich zapraszała obecnego premiera do spróbowania regionalnej „ruchanki z fjutem”, a premier natychmiast uciekł od stoiska.
Nie chodzę na żadne jarmarki, bo mnie to nie bawi. A już na pewno nie pojechałabym do Strasburga.
Życzę Ci szczęście.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Mnie z kolei takie wydarzenia bawią … bo zazwyczaj nie idę tam z jakimś celem bojowym, jak kupno czegoś. Ot, miłe spędzenie czasu, pogapienie się na rzeczy niecodzienne 🙂
PolubieniePolubienie
Świechno, ja już po prostu z tego wyrosłam, a poza tym wszystkie jarmarki są do siebie podobne, bo sprzedawcy z tym samym towarem objeżdżają całą Polskę.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zapewne tak właśnie jest i wcale mnie to nie dziwi. Osobiście od czasu do czasu lubię sobie przerywać tydzień niecodziennością 🙂
PolubieniePolubienie
A wiesz, że dopiero teraz zorientowałam się, że nawiązujesz do zamachu na jarmarku w Strasburgu? Nie mamy tv, w związku z tym wiadomości czytam, gdy podejmę taką decyzję i dopiero dzisiaj przeczytałam o Strasburgu. Czy ja pojechałabym na ten jarmark, gdybym mieszkała w pobliżu? Po jego ponownym otwarciu oczywiście 🙂
PolubieniePolubienie
Ciekawie:)
PolubieniePolubienie
Kocham Wrocław bo tu mieszkam i stad pochodze 🙂 co do jarmarku uwielbiam jego kilmat bo jest inaczej niz zawsze ale od kilku lat jest zawsze tak samo na nim….
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Właśnie … nie wiem czy to zamierzony zabieg, czy tylko brak nowego pomysłu. W tym roku nie będę i zastanawiałam się, czy pojawiły się jakieś nowości 🙂
Oczywiście można też spojrzeć na to inaczej, jako na spotkanie z czymś oswojonym – ja od jarmarku nie wymagam cudów, choć marzenie to mam … żeby choć raz trafić na śnieg 🙂
PolubieniePolubienie
Fajne zdjęcie – świetnie uchwycona chwila 🙂
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jarmark jak zwykle kolorowy, tandetny, wesoły, głośny… Nie zmienia się nic, nawet to, że śpiesząc się mieszkaniec biegnie za budkami, nie główną alejką 😉 A jak zamkną to odkryję, ile rzeczy miałam tam kupić i jak co roku zapomniałam!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Piękne, takie ludzkie; tęsknić za czymś co się już przeżyło, a było dobre, niekoniecznie cudowne, po prostu dobre. Nie wiem, czy można nazwać to tęsknotą za czymś czego nie doświadczyłaś i ciągle pozostaje w sferze marzeń, np. chatka w górach z wychodkiem. Tęsknić! Marzyć!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie jest to dramatyczna tęsknota, jest to tęsknota dziecka z którego niegdy nie wyrosłam. Chatka w górach z wychodkiem … tak!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Niejednemu widzę marzy się.
PolubieniePolubione przez 1 osoba