Gorączka sezonu nagrodowego zelżała, dostaliśmy lub nie dostaliśmy, komuś się podobało, komuś się nie podobało. Niektórzy już wiedzą, czym się mają zachwycać, a które filmy nie są tak dobre. Cudnie, mogę to i owo obejrzeć w spokoju, spóźniona i bez nerwowego poczucia, że jestem w głównym nurcie.

Przedwczoraj późnym wieczorem skończyliśmy oglądać „Zimną wojnę”, którą Kraciasty kupił w Polsce na dvd. Nuciłam Arię z Wariacji Goldbergowskich i usłyszałam, że ze mną nuci ktoś jeszcze. Niemożliwe … Glenn Gould, dobry znajomy. Nie spodziewałam się takiego zakończenia (a widzisz Sagulo, nie spodziewałam się, chociaż je przecież u siebie zdradziłaś 🙂 ).
Tomasz Kot jako Wiktor, poszukiwacz ludowych przyśpiewek telepiący się po zaśnieżonych traktach w wojskowej kurtce, którą znam z amerykańskich filmów. Kim był, co robił przed rozpoczęciem akcji filmu? Tego się nie dowiemy, zauważymy smaczek ubioru albo nie i idziemy dalej. Irena Agaty Kuleszy – postać bez puenty … znika, i dopiero po jakimś czasie orientuję się w którym wymownym momencie widziałam ją po raz ostatni. Nie wygląda na kogoś, kto nauczył się czytać dzięki państwowym programom walki z analfabetyzmem. Skąd pochodzi i jakie są jej dalsze losy? … Borys Szyc zagrał niewdzięczną rolę człowieka ograniczonego. Po roku 1945 idzie nowe, a on z nim, mozolnie pnąc się po szczeblach kariery. Człowiek bez właściwości, wie co trzeba powiedzieć, żeby było dobrze, kiedy podpieprzyć, kiedy okazać łaskę. I wygrywa, lub przynajmniej tak to widzi w łopatologicznych kategoriach człowieka ograniczonego. W tym otoczeniu autor umieszcza Zulę Joanny Kulig. Po pierwszej minucie czuję, że to dziewczyna, która zaadoptuje się do najpodlejszych warunków. Tych najpodlejszych nawet szuka, żeby poczuć się jak w domu. Ale film mówi też o tym, że możliwość adaptacji ma jakieś granice … Wiktor i Zula, w historii starej jak świat, z każdym czasowym przeskokiem w fabule zmierzają w kierunku granicy za którą nie ma już przystosowania …
Wszystko to jest podane subtelnie, a równoprawnym bohaterem tego wysmakowanego filmu jest muzyka. Od ludowej, jej bogactwa i potencjału poprzez jazz dochodzimy do nieszczęsnego Baja Bongo. Muzyczne klęski bywają różne – jest pean na cześć Stalina, jest muzyka rozrywkowa bez treści. Po tym drugim rozumiem reżysera, który nie chciał widzów zostawić w poczuciu klęski i brzydoty. „Kocham Cię nad życie, ale muszę się wyrzygać”. Dlatego na końcu musiał być Bach.
I czarno-białe zdjęcia Łukasza Żala, gościa od „Idy” – żeby nie było buro.
I jeszcze, ruiny, które widzimy na początku i na końcu filmu – to greckokatolicka cerkiew św. Paraskewii w Kniaziach … jakieś 70 km od Ciebie, Stachu.
Wiem, że reżyser nie opowiedział wszystkiego i jestem mu wdzięczna, że nie połączył za mnie i dla mnie wszystkich kropek. To właśnie z tego powodu film uważam za arcydzieło.
Każda recenzja jest wartośią, która pokazuje, że jakże jesteśmy inni w odbiorze sztuki. Film mnie odrobinę zawiódł, ale nie żałuję, że go obejrzałam. Uważam jest arcydziełem za same zdjęcia, które były rewelacyjne. Reszta do dyskusji przy kawie. Miłego dnia.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Film zawiódł wielu, bo zrobiło się o nim głośno, więc poszli na niego także ci ludzie, którzy w normalnych warunkach odrzuciliby go od razu po informacji, że np. jest czarno-biały. Podobny efekt zauważyłam przy okazji „Kleru” – ten film też jest subtelny, a efekt jest taki, że widzowie stwierdzali „no i co? nic takiego nie było”. Widzowie jako masa są przebodźcowani efektami, dodatkowo ogromny procent filmów jakie oglądamy to kinematografia amerykańska. A tam nam zazwyczaj wszystko powiedzą, żeby nie było wątpliwości, co w danym momencie mamy czuć. I zupełnie rozumiem, że na seansie „Zimnej wojnie” niejeden czuje się zupełnie zagubiony …
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Film jest dość trudny i nie dostał Oscara chyba dlatego, że opowiadał o trudnej historii, której Ameryka chyba nie pojęła!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Opowiada historię uniwersalną niezwykle subtelnie podkolorowaną historią Polski. Już wcześniej pisałam, że bardzo często to filmy zagraniczne są najlepsze na gali Oscarowej, bo generalnie Amerykanie kręcą się wokół własnego ogona. Wydaje mi się zresztą, że taki jest przypadek „Narodzin gwiazdy” … niedługo napiszę o poprzednich ekranizacjach tego filmu. Po obejrzeniu tej samej historii kilka razy, nie chce mi się już sięgać po film z Lady Gagą …
PolubieniePolubienie
I ja nie mam ochoty na Lady Gagę, bo te nominacje są często naciągnięta przez media. Czasami lepiej obejrzeć mniej głośny film i mieć ucztę. Polecam „Faworytę”.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Żeby oddać sprawiedliwość, to nie wina Lady Gagi, że jest promowana – taki jest system. Zresztą „Zimną wojnę” też odmieniano przez wszystkie przypadki, żeby dać jej jakąkolwiek szansę w sezonie nagrodowym. O „Faworycie” słyszałam, a ponieważ lubię filmy kostiumowe, zapewne obejrzę za jakiś czas.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
ja też, ja też 🙂
PolubieniePolubienie
I tu niejasno przypomina mi się historyjka z dzieciństwa w której leciało „- będą z niego świnki jadły – ja też, ja też”. 😀 Rozwiń myśl. Co Tobie się podobało?
PolubieniePolubienie
uważam za arcydzieło… muzyka… najbardziej, miejsce na moją interpelację, a najbardziej ostatnie zdanie „przejdźmy na drugą stronę, będzie lepszy widok”
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Film jest jednocześnie przygnębiającą ilustracją tego, jak nasze własne ograniczenia, negatywne myśli o sobie mogą zapędzić nas w kozi róg. Zula jest dziewczyną nastawioną na przetrwanie i zdaje się jej, że wszystko wytrzyma. Nie przychodzi jej do głowy, że w życiu nie trzeba „wytrzymywać”, wystarczy iść tam, gdzie jest człowiekowi lepiej.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Zdjęcia przykuwają uwagę od samego początku. Pierwsza scena i twarze wiejskich muzykantów zaczynają ucztę dla oka i ani na moment się to nie zmienia.
Muzyka- hołd dla dziedzictwa polskiej muzyki ludowej, zbyt trudnej dla przeciętnego słuchacza, lecz wystarczająco pięknej, by oprzeć o nią jazzowe improwizacje. Jakże genialnie jest pokazana chwila upadku, gdy główna bohaterka, do niedawna zajmująca się tą wspaniałą tradycją, spadła na poziom polskiego big-beatu (niewiele różniącego się od disco polo) i po odśpiewaniu „Bajabongo” mówi do kochanka „Kocham cię nad życie, lecz teraz muszę się wyrzygać” i naprawdę widz się zastanawia, czy dlatego, że jest pijana, czy dlatego, że dopiero co wyśpiewała taki kał. Nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że jest to prztyczek w nos naszych „patriotów” słuchających Zenka Martyniuka, Sławomira oraz pieśni o wodzach rewolucji. Jakby chciał powiedzieć: „I co, patrioty, nawet nie znacie skarbów swojej kultury, zamieniliście je na kosmiczną kupę i nawet o tym nie wiecie”.
Niedomówienia. Zgodnie z zasadą dreszczowców, najstraszniejsze jest to, czego nie widać. Zero pogoni, przemocy, krwawych przesłuchań, nie widać nawet walącej się po wybuchu ściany kamieniołomu. TRZEBA BYŁO UWAŻAĆ, jak mawiał kasiarz Kwinto! TRZEBA BYŁO SIĘ EDUKOWAĆ, zdaje się mówić reżyser, gdy przez drobne smaczki jedynie sugeruje, kim mogli być bohaterowie, przez takie szczegóły jak choćby skórzana kurtka- pilotka, noszona przez Tomasza Kota, czy muzyka klasyczna grana przez niego na pianinie w przerwach podczas rekrutacji, podczas której podkładał jedynie prosty akompaniament. To samo z główną bohaterką- krótkie wzmianki o jej dzieciństwie- molestowanie przez własnego ojca, odsiadka za użycie noża w samoobronie, warunkowe wypuszczenie- w zamian za donoszenie na kolegów. Zniknięcie Kuleszy jest również słabo opisane, podobnie jak ścieżki kariery Szyca- domyślać się jedynie możemy, co musiał robić i robił, by się piąć w górę on, niedoedukowany prostak, który nawet nie wie, że Łemkowie stanowią takie samo ogniwo polskiej kultury, jak Podhalanie, czy Mazurzy-zresztą o ich kulturze wie równie mało.
Fabuła także zdawkowa. Nikt nam nie wyjaśnia, czy podejrzenia zazdrosnej bohaterki i jej fochy mają uzasadnienie w rzeczywistości- wiemy jedynie do czego ostatecznie doprowadzają.
I jeszcze coś. Po raz pierwszy ciarki mnie przeszły, a oczy mi się zaszkliły nie za sprawą dość prostej mimo wszystko fabuły. Zadrżałem przy polskiej muzyce ludowej!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
I aktorstwo najwyższej próby – Szyc w roli takiej paskudnej ani przez moment nie poszedł w kierunku groteski. Gra człowieka nieskomplikowanego jak drut, który nigdy nie ogarnie tragizmu swojego prostactwa. Pomimo tego, że robi to co robi, reżyser nie stara się wzbudzić do niego niechęci widza przez jakieś ekwilibrystyki. Ta postać jest potraktowana tak jak każda inna – przez perspektywę szacunku dla oglądających.
I jeszcze Kot. Ten gość to jest naprawdę ktoś. Zagrał Religę, zagrał Ryśka Riedla – w obydwu przypadkach był wiarygodny, a co te dwie postacie mają ze sobą wspólnego? Zagrał z sukcesem w sitcomie – inny kosmos. Chłopak z Legnicy, rok uczył się w seminarium duchownym … ale ufff … jest aktorem, kariera spełniona, na szczęście nie zostanie biskupem, bo wiemy jak to się może skończyć 😉 To wszystko z warunkami fizycznymi takimi jakimi ma – jest wysoki, nie da się go ukryć, nie wydaje się podobny do nikogo znanego, mógłby łatwo wpaść do szuflady (bardziej fizycznie kompaktowym się to zdarzało).
A muzyka? Muzyka ludowa … człowiek (ja) po tym filmie zyskuje nowe spojrzenie i słucha tego:
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie byłam, nie widziałam, a piszesz recenzję tak ciekawie, zwracasz uwagę na detale, że szkoda iż nie zobaczyłam. Poszukam, poszperam. Dziękuję
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To zawsze moje subiektywne opinie, efekt rozmów z Kraciastym. Nie mogę zapewnić, że film odbierzesz tak jak ja 😀
Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jesteś miłą, rozsądną dziewczyną i BARDZO otwartą na innego człowieka. czytam czasem Twoje komentarze i zachwycam, jaka nieokuta stereotypami dziewczyna. I dlatego chcę zobaczyć to co Tobie spodobało się
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tu pierwszoplanowym bohaterem nie jest Historia, czego wielu spodziewa się po polskich produkcjach. Ta jest ukazana przez niedopowiedzenia, a jednak bez jej świadomości trudno by było pojąć bieg wypadków. Oglądałam jakiś czas temu, ale myślę, że to film, do którego warto by powrócić. Pozdrawiam!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Historia przez H oczywiście jest i masz rację, że film można odebrać bardziej powierzchownie, jeśli się nie wie niczego o epoce. Ja np. byłam zaskoczona, że do pewnego momentu można było z Berlina do Berlina po prostu sobie przejść z walizką. Najważniejszy jednak jest wątek uniwersalny (trudna miłość) i muzyka. Mam nadzieję, że znajdą się widzowie z zagranicy, którzy właśnie po seansie „Zimnej wojny” spojrzą na nasz kraj inaczej.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Koniecznie muszę to obejrzeć! Od samego zwiastunu nie mogłam oderwać wzroku to co to będzie podczas filmu! 😍
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Nie za bardzo się nastawiałam na nie wiadomo co (tym bardziej, że znałam zakończenie, bo jedna z blogerek zrobiła spoiler). Film przede wszystkim ma w sobie klimat (to wytarte słowo, wiem). I jeśli się zaakceptuje klimat, film bardzo długo chodzi potem po głowie 🙂
PolubieniePolubienie
[…] a następnie od XIX wieku von Haugwitz. Niezbyt piastowskie nazwiska, musisz przyznać 🙂 W „Zimnej wojnie“ jest taka scena przed pałacem obszarnika w której pan Szyc mówi kilka słów do młodzieży […]
PolubieniePolubienie
Filmu nie widziałam, a to przez Idę, którą była dla mnie istnym usypiaczem. Jakoś mentalnie dopasowałam te dwa filmy, może zbyt pochopnie. Ale może rzeczywiście warto.. 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Pawlikowski chyba nie robi popfilmów… w takim sensie, że one raczej same z siebie, wyboru tematyki box office’u nie robią. Stają się popularne, bo dostają nagrody, a potem wielu widzów jest zawiedzionych. Tam faktycznie nie ma nieziemskich zwrotów akcji, ani łatwego wzruszenia.
PolubieniePolubienie
To z pewnością, ale mnie musi coś w filmie ukłuć, musi być jakaś iskra. Może z tym filmem będzie inaczej, na pewno sprawdzę.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oczywiście, ale ludzi różne rzeczy poruszają. To jest niezależne od nagród czy popularności.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
To prawda, mnie przekonuje zazwyczaj właśnie „to coś” 🙂
PolubieniePolubione przez 2 ludzi