Zastanawiałeś się kiedyś? Żeby było lepiej, czy żeby było gorzej?
W życiu czasami pada deszcz i lepiej jest wtedy iść z kimś za rękę. Ale wlec go, poganiać, biec za nim – to nie jest dobra sytuacja w której sam się ustawiasz.

Myślę sobie, że związek dwojga ludzi jest dla radości, dlatego, że dobrze mi z tą osobą i czuję, że do siebie pasujemy. Ktoś jest zawsze po mojej stronie, ktoś mnie inspiruje do stawania się lepszym, ciekawszym człowiekiem. Nie wyobrażam sobie, że jest z definicji pracą domową, którą sama sobie zadaję, znojem i trudem, zmianą do której zakasuję rękawy i zaciskam zęby z myślą, że jak sobie wypracuję, to kiedyś będę miała miód i orzeszki.
No dobrze, powiesz – mieszasz trochę, związek to jeszcze nie małżeństwo. Dlaczego małżeństwo? Ma status prawny, który ułatwia kontakt ze światem biurokracji. Niesie ze sobą udogodnienia związane z podatkami, kwestią dziedziczenia i prawem własności, podejmowaniem decyzji w zastępstwie i przywilejami w sądzie. Przez małżeństwo nabywamy nowych uprawnień i choć faktycznie niektóre przywileje z niego wynikające możemy załatwić sobie w inny sposób, tak jest prościej. Znam osoby, które mówią, że ich związkowi nie jest potrzebny papierek. Znam też osoby, które tak mówiły w starym związku, dopóki nie stworzyły nowego, który natychmiast chciały przypieczętować małżeństwem 🙂 Każdy może poczuć niespodzianie taką potrzebę 😀 I dlatego zawsze będę wspierała ideę małżeństw jednopłciowych – nie widzę najmniejszego powodu, aby ktoś był pozbawiony możliwości zalegalizowania związku tylko i wyłącznie ze względu na swoje preferencje seksualne.
Czytam też, że gdy małżeństwo przetrwało 40-50 lat, to jest to wartość sama w sobie. Sądzę tymczasem, że jeśli przez te lata bilans dobrych chwil jest na oczywisty minus, to nie było warto. Jeśli ktoś w tej parze musiał porzucić swoje marzenia, miłości, rozwój, jeśli czasem myśli teraz o tym z rezygnacją, bo powiedzieć nie ma komu – nie było warto. Niektórzy patrzą na rozwód jak na porażkę. Umęczeni czują się moralnie lepsi od wolnych. Niesłusznie. Liczy się tylko ilość życia w naszym życiu. W końcu, pobieramy się, aby było nam lepiej.
Takie moje szkolne wypracowanie przedmałżeńskie, zachęcam Cię do napisania w którym punkcie się mylę, do dodania własnego spojrzenia na sprawę. A tymczasem u nas …
wymachując miotłą odegnaliśmy siły, które nęcąc nas orzeszkami próbowały przejąć nasz własny ślub. Chcemy zapłacić za obiad, rozważcie zaproszenie również X i Y. Przepraszamy, ale decyzje zostały podjęte i jesteśmy z nich oboje zadowoleni, podanie zostaje odrzucone. Przyjeżdżajcie, czekamy …
Mam podobne poglądy. Przemawia do mnie bardziej szczęśliwe homo niż nieszczęśliwe hetero.
PolubieniePolubione przez 3 ludzi
W ogóle wydaje mi się, że celem małżeństwa jest zwiększenie szczęścia w życiu (co nie znaczy, że single czy rozwodnicy mają mniejsze szanse na szczęście). Nie widzę racjonalnego powodu dla którego stałe związki homoseksualne miałyby nie mieć takich samych możliwości rozwoju.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Polecam film na ten temat nakręcony na faktach!
https://zalukaj.com/zalukaj-film/32014/elisa-i-marcela-elisa-y-marcela-2019.html
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Hiszpański film, więc jestem zainteresowana, bo miło usłyszeć ten język. Szkoda, że w polskiej kinematografii jakoś brak tej tematyki.
I jedna rzecz, której nie popieram … z tego, co wiem (niech mnie ktoś wyprowadzi z błędu) zalukaj to piraci.
PolubieniePolubienie
Nie wiem czy piraci, ale trzymają się mocno!
PolubieniePolubienie
Film wart zalukania!
PolubieniePolubienie
Z pewnością jednak nie będę go oglądała na tej stronie 🙂 Pozdrawiam.
PolubieniePolubienie
Och z jaką przyjemnością czytałam opis związku, z tym deszczem w tle. Jakoś tak lekko zrobiło się. Rzeczywiście postrzegam już małżeństwo jako znój i pracę, łamanie z klęczkami włącznie. Boję się głębszej relacji. Choć nie powiem, poszłabym i dziś, gdybym .. dziękuję za ten wpis. Bardzo optymistyczny. warto uświadamiać ludziom, że ta druga osoba jest do wspólnego kroczenia noga w nogę a nie dyndania za nim.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Dość często spotykam się ze stwierdzeniem o pracy nad związkiem i gdybyż to oznaczało, że ludzie próbują się wzajemnie uszczęśliwiać i dopełniać, to byłoby rewelacyjnie. Tyle, że dość często (zazwyczaj) kobiety nie to mają na myśli. Chodzi raczej o to, że mimo totalnego rozczarowania należy brnąć w związek nadal, bo ogrom utopionych kosztów przeraża i zawstydza przed światrem.
A dlaczego miałabyś nie pójść jeszcze raz? … zawsze możesz 🙂
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Wiem, wszystko możliwe, ale trudne dla mnie. Mam na myśli psychikę. nie wiem, jak odkleić od tego strach, wielki strach. Może kiedyś..
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Skoro ten wielki strach jest i przeszkadza, może warto popracować nad nim u psychoterapeuty?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Kto wie, zauważyłam, że życie mile zaskakuje mnie
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Życie zaskakuje na wiele sposobów. Z pewnością jednak warto udoskonalać to, na co mamy jakiś tam wpływ 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Tak, o tym udoskonalaniu przekonałam się już nie jeden raz i czasem żałowałam, że tak zwlekałam, że strach był silniejszy. Pozdrawiam ciepło ze słonecznego Gdańska
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Oj nam też te złowrogie siły próbowały przejąć ślub i wesele… „Zaproście jeszcze sąsiadkę bo ona nas zapraszała” , albo „jak to? Do ślubu cywilnego w białej sukni?!”. A ja chcę mieć białą suknię i ślub taki jak sobie wymarzyłam! I wiem, że moje życie nie zmieni się przez ten papierek. Piszesz bardzo mądrze, że to tylko uregulowanie pewnych spraw od strony prawnej. Ja tak to głównie traktuję, uważam że jeśli planuje się wspólne życie, dzieci to trzeba swoje sprawy regulować również prawnie by nikogo nie pokrzywdzić np. w kwestii majątku, czy dostępie do pewnych świadczeń itd.. Jeśli nie jest się szczęśliwym w życiu z drugą osobą, to nie będzie się szczęśliwym w małżeństwie. Dlatego głoszę to jak mantrę: najpierw trzeba się poznać, razem pomieszkać, poznać swoje złe nawyki i nauczyć się żyć razem, a potem podejmować decyzje czy chcemy wiązać się poprzez małżeństwo. Trzeba być świadomym własnych wyborów 😊
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
„Jeśli nie jest się szczęśliwym w życiu z drugą osobą, to nie będzie się szczęśliwym w małżeństwie” – rzekłaś, siostro! Emocjonalnie małżeństwo nic zasadniczo nie zmienia. Może komuś daje poczucie większego bezpieczeństwa, ale nie ma się co spodziewać fajerwerków tylko i wyłącznie z okazji publicznego i prawnego ogłoszenia utworzeniu z kimś stadła. Podobnie myślę jeśli chodzi o przedmałżeńskie podchody. Dobrze jest się poznać w prawdziwym życiu, a tzw. chodzenie nie do końca pokazuje nam daną osobę. To, że dwa razy byliśmy z kimś na weselu i trzy razy na obiadku u cioci Isi jeszcze nie powoduje, że wiemy wszystko. I … no dobrze … nigdy nie wiemy dokładnie wszystkiego, ale wspólne mieszkanie pokazuje nam wiele spraw do których możemy się odnieść. Zresztą … należę też do osób, które nie uznają rozpoczynania życia seksualnego dopiero od nocy poślubnej 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Eh, no cóż…ja również do takich osób nie należę. Moja kuzynka pobiera się w lipcu, od ponad roku mieszka z narzeczonym. Ksiądz, który się o tym dowiedział kazał im się spowiadać po dwa razy, inaczej nie dopuściłby ich do sakramentu małżeństwa. Ja jakoś nie widzę wspólnego życia i miłości w granicach grzechu, no nie mogę się dać przekonać że to coś złego i niewłaściwego. I co? Tak po prostu wyjść za osobę, o której tak mało wiemy? Mnie to nie przekonuje. Pozdrawiam 🙂
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Chciał znać pikantne szczegóły? 😀 Jeśli chodzi o ten punkt spowiedzi, naprawdę ciekawa jestem odczuć ludzi, którzy sobie uroją, że musza to robić (udawać, że żałują za grzech współżycia z osobą, którą kochają). Przy tej czynności powinna się im zaświecić mocno i jasno czerwona lampka, że to co właśnie robią jest niedorzeczne. Czyż każdy człowiek nie pragnie uważać samego siebie za osobę racjonalną? A jednak ludzie to łykają i żyją dalej, jak gdyby nigdy nic …
PolubieniePolubienie
I przy każdej spowiedzi postanawiają poprawę… 😄 To nie tak, żebym się śmiała ze świętych sakramentów, ale moja wiara jest chyba zbyt krucha by ogarnąć czemu ma to służyć. W ogóle fakt rozgrzeszania mnie przez człowieka czasem bardziej grzesznego ode mnie jest niedorzeczny, a jeśli chodzi o sprawy damsko męskie to już w ogóle nie pojmuję. Dlatego padł wybór na ślub cywilny. Będę miała czyste sumienie, że uczciwie podchodzę do tematu 😊
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jeśli o mnie chodzi nie musisz się zarzekać, że się nie śmiejesz. Jestem ateistką i te sprawy są dla mnie z grubsza bez znaczenia. Generalnie staram się nie sprawiać przykrości znajomym wierzącym, choć technicznie rzecz biorąc to nie ja im tę przykrość sprawiam, tylko ich własny dysonans poznawczy. Nawet chyba nie za bardzo jest sens przywoływać ostatnio głośną tematykę pedofilii – weźmy inną sytuację, idziesz się z tego spowiadać do księdza, który w innej parafii (a może nawet tej samej) ma swoją kobiete i dwójkę dzieci. Bez ślubu, rzecz jasna. Czy to nie jest kupa śmiechu? Ślub cywilny, to faktycznie jasne podejście do sprawy. Choć oczywiście dla wielu ślub cywilny to nie ślub 🙂
PolubieniePolubienie
Ehh.. No tak, moją mamę jakoś udało się przekonać do ślubu cywilnego, ale tylko argumentem, że to tak na razie, a potem może zdecydujemy się na kościelny, żeby ją trochę uspokoić. Gorzej z rodziną ojca mojego narzeczonego, ci to są dopiero gorliwi katolicy… Nadal nie wiedzą że będzie cywilny 😀 nawet nie pomyśleli, żeby zapytać bo dla niech kościelny to jest oczywista oczywistość. Na początku mieliśmy wątpliwości właśnie ze względu na rodzinę, ale trudno najwyżej zostaniemy największymi bezbożnikami w rodzinie, niech się dzieje wola niebios. Trzeba być zgodnym ze sobą i swoim sumieniem.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To ja – jak zwykle – nieco na przekór.
Myślę, że nie można wszystkiego zwalać na to, że w związku ktoś kogoś wlecze za sobą, albo biegnie za nim … „”Jeśli ktoś w tej parze musiał porzucić swoje marzenia, miłości, rozwój, jeśli czasem myśli teraz o tym z rezygnacją, bo powiedzieć nie ma komu – nie było warto””.
Gdyby przyjąć, że małżeństwo hetero zawarły dwie w całym swoim życiu zdrowe z psychofizycznego punktu wiedzenia osoby, to trzeba jeszcze uwzględnić ich różne fazy fizjologicznego rozwoju, np.: dojrzewania, rodzicielstwa, przekwitania, i starzenia się. A wiadomo, że fazy te występują w różnych interwałach czasowych. I mamy problem, jeden „małż” ma np.: doła, a drugi „idzie w Polskę”, jeden jest wypalony, a drugi odczuwa trzecią młodość (albo na odwrót), itd., itp, …
W wolnych związkach łatwo jest wtedy się rozstać, hetero mają jeszcze coś co ich wiąże … genetyczną rodzinę, potomstwo …
Oczywiście to jest ideał, i teoria, dlatego masz rację, i dlatego ja też popieram wolność doboru, bo żyje się raz.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Dobrze, że na przekór 😀 nawet, gdy w tym przypadku niekoniecznie na przekór. W tym deszczu o którym pisałam trochę podrzuciłam wątek, że nie wiadomo jak będzie, wiemy tylko jak jest tu i teraz. Albo chciałam podrzucić, ale coś mi z czasem gramatycznym nie wyszło 🙂 Masz absolutną rację, że nawet, gdy zaczynamy od podobnego poziomu radości i gotowości, nie do końca panujemy nad zmianami, które będą się wydarzać po drodze. Tym bardziej, że życie ludzkie jest długie. I właśnie dlatego warto zacząć od nie szukania partnera na siłę, byle był. Jeśli ktoś do nas nie pasuje to nie pasuje – nie wetknie się kółka w kwadrat. Nie potępiam też rozwodników … wielu z nich zrobiło więcej niż mogło, aby ratować związek.
PolubieniePolubione przez 2 ludzi
Zgadzam się z Tobą, Świechno, w całej rozciągłości 🙂 Jednak moje spostrzeżenie w temacie wypowiedział też Andrzej Rawicz – czasami jest tak, że wydaje nam się, iż partnera „sprawdziliśmy”, pomieszkaliśmy razem, nawet długo i wszystko było super, więc decydujemy się na dalsze kroki – małżeństwo, wspólny kredyt na mieszkanie, dzieci. Innymi słowy, mamy poważniejsze rzeczy do wspólnego obiegania – i czasem wtedy zdarza się, że jednak nasze wyobrażenia, potrzeby gdzieś się rozmijają. Tak jak wspomniał Andrzej, do głosu dochodzą tu nasze różne „momenty życiowe”, nie tylko fazy fizjologicznego rozwoju, ale idące za nimi zmiany psychiczne, mentalne. Okazuje się wtedy czasem, że choć oboje zmieniamy się, to jednak w innym kierunku. Wtedy to, zazwyczaj z uwagi na wspólne dzieci, podejmuje się trud wypracowywania kompromisów. Bo już nie tylko o Wasze szczęście chodzi, ale też Waszych wspólnych dzieci. Nie zawsze wtedy rozwód jest najlepszym rozwiązaniem.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zgadzam się co do pierwszej części, natomiast spojrzenie na rozwód w naszej kulturze (powiedzmy, że słowiańskiej) podpowiada nam, że dla dzieci rozstanie rodziców jest straszliwym nieszczęściem, odbijającym się na psychice. Nie jest to jednak spojrzenie uniwersalne. Prawdą jest, że dzieci/młodzież potrzebują do rozwoju stabilizacji. Ale też prawda jest taka, że można im ją dać pomimo rozwodu. Z tego, co wiem, krajach skandynawskich cały proces rozwodowy jest podporządkowany temu, żeby to dzieci wyszły z niego obronną ręką. To jak rozwodzą się Polacy, na północy wygląda jak jakaś kompletna niedorzeczność. Matki czy ojcowie rzucając się sobie do gardeł, a gawiedź twierdzi, że jest to przejaw miłości (mniejsza o to z której strony). Tymczasem to bezpardonowa walka o władzę, o to kto komu bardziej dopie**li, o to jaką dietę, ubranie, wyznanie będzie miał mój bachor, bo to mój bachor i ja tak chcę. Przy okazji rozwodów w Polsce wszystko kręci się wokół ego rodziców, dziecko jest przedmiotem, który ma udowodnić, jak świetni są rodzice.
Za tym, jak postrzegany jest rozwód, stoi też myśl, że dzieci w rodzinie, gdzie rodzice się nie kochają, nie współdziałają, żyją obok, są szczęśliwe. Mówiąc krótko, choć z jednej strony twierdzi się, że dziecko wszystko wyczuwa, to jednocześnie jest akurat pod tym względem głupie. Nie sądze, aby dzieci były głupie. Raczej uczą się złych wzorców. A potem rzucają się na pierwszego lepszego chłopaka/dziewczynę i wydaje im się, że jak ta osoba od czasu do czasu da im kwiatka albo buzi, a poza tym ma ich gdzieś, to to jest właśnie miłość. Bo mama i tata tak mieli całe życie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Zgadzam się z Tobą. Tak niestety u nas wygląda (ponoć) większość rozwodów. Nie wiem, czy więcej ma to wspólnego z kulturą (no, może pod tym względem, że aby rozwód uzyskać, trzeba wywlec przed sądem różne rodzinne brudy i animozje, co raczej nie sprzyja rozstaniu w zgodzie), czy bardziej z mentalnością konkretnych rozwodzących się osób.
To, co może dość nieudolnie mi wyszło, a chciałam zaakcentować, to po prostu fakt, że jako ludzie zmieniamy się cały czas. Dojrzewają nasze osobowości, zmieniają się poglądy. Pod wpływem różnych nowych okoliczności życiowych (narodziny dziecka, poważna choroba etc.) nabieramy innego spojrzenia na świat (wskakujemy w nowe role życiowe), krzepną też nasze charaktery. I bywa, że wtedy małżonkowie zdają sobie sprawę, że w tych zmianach osiągnęli inne punkty patrzenia na konkretne kwestie. Teraz wszystko zależy od nich – czy uznają, że są to rozbieżności na tyle niewielkie, że warto szukać punktów stycznych, bądź wypracowywać consensus (a więc jednak podejmują jakiś TRUD naprawy/ratowania związku), czy na tyle duże, że lepiej się rozstać. W sumie, jakkolwiek nie postąpią, dzieci zawsze w pewien sposób w podobnej sytuacji ucierpią.
Broń Boże nie mam zamiaru twierdzić, że rozwód jest zły ze względu na dzieci – to wszystko jest relatywne i, imo, należy rozpatrywać każdy poszczególny przypadek oddzielnie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Dzięki za wyjaśnienie, nie mam za wiele do dodania, bo zgadzam się z tym, co napisałaś. Wszelkie zmiany, nawet te pozytywne są trudne, a rozwód jednak nie bazuje na pozytywach … w każdym razie sytuacja wyjściowa prowadząca do rozwodu jest oparta na jakimś konflikcie.
Jeśli chodzi o mój wpis, tę część dotyczącą rozwodów, po prostu nie chcę, aby ci, którzy akurat się rozwodzą, gdy ja tutaj, nieprawdaż, się za mąż wielce wydaję, czuli się gorsi. Nie są. Mamy różne momenty w życiu, niektóre powodują, że siada nam samopoczucie, wiara we własne siły. Ale to minie … 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
To ja, jako było- nie było, zainteresowany, wtrącę swoje trzy grosze: Od kiedy w trakcie dorastania wszedłem w fazę buntu przed „A CO LUDZIE POWIEDZĄ?!”, zostało mi do dziś. Dlatego wszelkie śluby, bo „tak wypada, bo ja w twoim wieku byłam mamą, babcią, teściową…” budzą we mnie odruch obronny. Zarówno małżeństwo, jak i zakładanie rodziny ma swoje plusy (choćby prawne- decyzyjne, spadkowe, podatkowe, czy gospodarcze- prowadzenie wspólnego domu). Ma też nie tyle minusy, co zobowiązania. Dlatego warto szczerze odpowiedzieć sobie na pytanie „czego chcemy” i to robić.
W sprawie niedobranych par, czy też kryzysów wynikających z różnych kierunków rozwoju. Małżeństwo, to nie konkurs „kto dłużej wytrzyma pijąc piwo bez wychodzenia do toalety”, bo w końcu wszyscy albo wyjdą, albo się zleją w majty. Dlatego argument, że być może ktoś tam jest lepiej rozwinięty, a ktoś gorzej, ale może dogoni, nieszczególnie mnie przekonuje, właściwie wcale mnie nie przekonuje. To między innymi z tego powodu nie kupuję tłumaczenia dojrzałych facetów, którzy romansują z nastolatkami i udają, że jest w tym coś poważnego oprócz rzeczywiście solidnego pożądania. Jestem za poszukiwaniem takiej osoby, która nie tylko jest w podobnym stopniu rozwoju, ale i zmierza w tym samym kierunku. Po prostu: Albo ktoś rokuje, albo nie.
A jeżeli decydujemy się na małżeństwo, to dlatego że jesteśmy przekonani, że to zmiana na lepsze.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ale jednocześnie nie jest to zmiana drastyczna. Dla wielu naszych znajomych jest zaskoczeniem, bo myślę, że tak to postrzegają – oto drastyczna zmiana. Będe nosiła obrączkę i sobie machnę podwójne nazwisko, a co! Ale dziecka nie zmieniamy, nawet samochodu na razie też nie. Obudzimy się po tej zmianie i będziemy się tak samo głupio cieszyć, jak przed nią. Taki jest plan 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Jeśli ktoś postrzega małżeństwo jako obowiązek lub początek ograniczeń, nie powinien być w ogóle w związku.
Nie rozumiem także, dlaczego niektórzy ludzie są w stanie zaakceptować skłonności homo, ale małżeństw jednopłciowych już nie? To swoista dulszczyzna…
Nie wyobrażam sobie małżeństwa bez partnerstwa i przyjaźni, a jeśli ktokolwiek męczy się z drugą osobą, to najlepiej przerwać to jak najszybciej, bo tak czy owak zawsze ktoś cierpi.
Znam przypadki, gdzie ludzie rozstawali sie z takiego powodu, że inaczej wyobrażali sobie małżeństwo…no chwila, a o czym rozmawiali przed ślubem?
Ja nie miałam wpływu na swoje wesele, takie były czasy, za to teraz płacę za wesele, ale nie wtrącam się w ogóle, nawet za daleko mam by sie wtrącać i dobrze mi z tym 🙂
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Myślę, że to kwestia kulturowa … zobacz jak dawniej wyglądały oczepiny, jakie przyśpiewki przy nich śpiewano. Małżeństwo dla kobiety to był znój i realne zagrożenie życia – wiele z nich umierało przy którymś z porodów, a cała reszta to było wieczne obrabianie kogoś: dziecka, męża, teściów. Przejście ze stanu względnej beztroski w stan ciągłego napięcia. Nie dla każdego jest jasne, że te czasy już minęły.
Brak akceptacji dla małżeństw homo jest podyktowane m.in. rzekomą troską o dzieci. To też taki nasz swojski rys. Nawet ojciec pijący i bijący nad flaszką będzie perorował, że najbardziej to kocha swoje dzieci. Dlatego zresztą tak gniewa mnie ostatnia medialna hucpa przy okazji morderstwa Kristiny. Obłuda.
Komunikacja 🙂 komunikacja szwankuje, na dodatek wiele osób, gdy ma od partnera (przed ślubem) jasne sygnały, że partner ma inne poglądy na pewne sprawy, te sygnały są ignorowane na zasadzie „popracujemy i go/ją przekonam”. Czyli „jakoś to będzie”.
Moja mam podobnie wspomina swoje zamążpójście – niewiele kontroli. Nie podobało się jej to najwyraźniej, bo jeśli o nas chodzi, po prostu nam kibicuje 🙂
PolubieniePolubienie
08.04.10.Oława.
„Samotność we dwoje”
Wspólne nazwisko kuchnia i pokoje
Oddzielne życie spędzone we dwoje
Co raz bardziej obcy z upływem lat
Dzielą na dwoje jeden i ten sam świat
Tak nie wiele mają do powiedzenia
Ale nie potrafią powiedzieć sobie do widzenia
Pełni lęku przed samotną starością
Meczą się wzajemną obecnością
Molekułka
Im jesteśmy starsi, tym problem się bardziej komplikuje.
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Ale czy tak właśnie musi być? 🙂
PolubieniePolubienie
W obecnych czasach przynajmniej w Europie panuje dowolność co do wyboru partnera i opcji bycia razem. I dobrze. Według mnie każda forma bycia razem może być budująca, ale nie ukrywam, że szczęśliwe małżeństwo, ale takie naprawdę szczęśliwe wydaje mi się opcją bardzo pociągającą. Póki co nie znam jej osobiście, ale tym, którzy się na nie decydują życzę wiele szczęścia i powodzenia. I zawsze się wzruszam na ślubach :)))
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Więc, jak sama widzisz, jesteśmy zdecydowanie Europą dwóch prędkości 🙂 Każda forma związku, jeśli pozytywnie rozwija człowieka, jest wartościowa. I wg mnie nie może być miarą szczęścia małżeńskiego ilość przeżytych razem lat. Szczęście opacznie rozumiane jako wytrwałość nie jest dla mnie pociągające 🙂
PolubieniePolubienie
Znam parę rewelacyjnych małżeństw, dzięki którym wraca mi wiara, że to jednak możliwe. Jak dla mnie, papierek nic nie zmienia, o ile druga strona nie należy do tych egzemplarzy, którym natychmiast po założeniu obrączki odbija palma. Nie chciałabym się zarzekać, bo pewnie jeszcze trochę się pomęczę na tym świecie, ale mnie życie tak dało popalić, że pozostaję wybitnie niechętna ponownej wymianie żelastwa w obecności urzędnika państwowego. Ale nie tylko. Aktualnie jestem niechętna nawet kolejnym w życiu rewolucjom pt. „łączymy dwa domy w jeden”, co zazwyczaj jest składową małżeństwa, jak i życia na kocią łapę. Chyba się zmęczyłam. I jak dotąd (przynajmniej odkąd wyszłam z traum po poprzednich związkach) nie poznałam nikogo, kto byłby wart chociażby zmiany planów na popołudnie 😉 Małżeństwo, jak dla mnie, ma jedną zasadniczą wadę: w razie konieczności ewakuacji, trzeba jeszcze przejść przez rozwód. Niemniej jednak Wam życzę, byście byli jedną z tych par z pierwszego zdania mojej wypowiedzi 🙂 Wszystkiego NAJ!
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Doskonale rozumiem Twoje odczucia, mam przyjaciółkę, wspaniałą babkę w wieku średnim, która po pierwszym małżeństwie ma obecnie małżeństwo nr 2 „dochodzone”. Z mężem mają osobne domy i spędzają ze sobą, jeśli dobrze rozumiem ich układ, połowę tygodnia. Drugą część spędzają osobno. Razem wyjeżdżają też na długie, ciekawe, aktywne wakacje … Czyli style mogą być różne – chodzi o to, żeby układ był jasny i dawał satysfakcję zainteresowanym.
Dodatkowo ciarki mnie przechodzą na myśl, że mogłabym być w innym związku, z kim innym … co wtedy? 😀 Moi wybrańcy z przeszłości są zagospodarowani. Życzę im szczęścia 😀 Dziękujemy i Tobie życzę również dobroci 🙂
PolubieniePolubienie
Doskonały pomysł z małżeństwem „dochodzonym” 🙂 W ogóle ze związkiem „dochodzonym” 😀 Wieczna randka :))))
PolubieniePolubienie